Wszystko, co chcecie wiedzieć o ślubie na południu, cz. 2

Przeczytaliście "Wszystko, co chcecie wiedzieć o ślubie na południu"? Jeśli odpowiedź brzmi nie, odsyłam was do tego tekstu, bo jest on niezbędnym wstępem do tego, co znajdziecie poniżej. Jeśli tak, to nie ma na co czekać... Kontynuujmy.


Zastaw się, a pokaż się.

Szyk, elegancja i pieniądze. Włoskie wesela są bardzo wystawne. Są też bardzo drogie... Wszystkie odbywają się w restauracjach. Nawet nie jestem pewna, czy Włosi mają coś takiego jak dom weselny... Raczej restauracje, które specjalizują się w eventach - nie tylko weselach.

W wyborze lokalu na wesele kierujemy się przede wszystkimi dwiema rzeczami: jego położeniem lub widokiem oraz jedzeniem.
Nie chodzi o to, żeby lokal był łatwo dostępny. Jego usytuowanie na szczycie wzgórza problematyczne dla gości, którzy mogą nie dojechać (pisałam wam o tym tutaj) jest asem w rękawie młodych... No bo widok. W Neapolu na przykład must have weselny to widok na morze albo chociaż na Wezuwiusz.
Jedzenie z kolei... Wiadomo, ma być przede wszystkim smacznie, ale też porcje muszą być duże. Najlepiej, żeby goście nie dali rady zjeść całej zawartości talerza, ale nie dlatego, że im nie smakuje, tylko dlatego że inaczej by pękli. A jak nie zasmakuje...?

Żeby zadowolić gości.*

Niezadowolony gość opowie wszystkim o tym, jak źle zjadł na waszym weselu. Skomentuje kiepski wystrój lokalu, źle wysmażone mięso, ale też nieładną jego zdaniem kreację panny młodej. Zrobi to oczywiście za plecami... Tym gorzej. Albo...

Znamy przypadki, w których goście wyjmowali banknoty z koperty przeznaczonej na prezent dla młodych ze względu na to, że jedzenie nie smakowało im wystarczająco... No więc miało być 400 euro w prezencie, ale porcje były za małe, a pierwsze drugie takie sobie, więc 50 euro odleciało hen daleko już na początku obiadu. Deser też się nie udał, bo gość akurat nie przepada, a para młoda nie miała nosa, żeby odebrać kopertę wcześniej, zatem 300, nie 400.

Wesela porównuje się między sobą: tam było lepsze jedzenie, a tam milsza obsługa, tu panna młoda wyglądała ładniej, a gdzie indziej gorzej, wystrój udany, ale widok średni albo odwrotnie. Młodym spędza to sen z powiek na długo przed ślubem, a czasami rzutuje na decyzje. Jeżeli dajmy na to najlepszy przyjaciel pana młodego właśnie zarezerwował na wesele twoją (panno młoda) wymarzoną lokalizację... Prawdopodobnie będziesz zmuszona z niej zrezygnować. Sorry, taki klimat.

Pieniądze.*

One też odgrywają ogromne znaczenie. "Pokaż się" jest adekwatne tak dla państwa młodych, jak i dla gości, a kosztuje wszystko - suknia, fryzura, prezent. Zdarza się, że ktoś przychodzi na ślub, ale nie idzie na wesele (odchodzą koszty sukni i fryzury) albo w ogóle nie jest obecny na uroczystości... Prezent młodzi dostają zawsze: od obecnych, nieobecnych i od niezaproszonych.

I to się potwierdza. Na naszym ślubie z rodziny Vittorio nie było prawie nikogo, ale pieniądze - a jakże - dostaliśmy. Trochę jest to traktowane jako okazanie szacunku rodzinie... Szkoda, że poprzez pieniądze, a nie obecność, ale cóż... Próby przekonania członków rodziny, żeby przyjechali, a w zamian za to przekazali nam mniejsze kwoty spełzły na niczym - kwoty są okrągłe, a wspólnych fotografii pamiątkowych nie będzie.

Nic dziwnego, że wiedząc, że zbliża się kilka wesel Włosi w panice zaczynają oszczędzać albo zapożyczają się. Bliska rodzina daje 1000 euro, Dalsza rodzina i znajomi między 400 a 800 w imię zasady "im więcej, tym lepiej". Jeżeli kogoś nie stać... Nie idzie na ślub i wręcza... Chciałabym napisać, że tyle, ile może, ale tak naprawdę... Tyle, ile nie może. Są kwoty poniżej których się nie schodzi, są to niepisane zasady przestrzegane przez wszystkich. Kwota zależy od linii pokrewieństwa, znaczenia danej relacji i tego, na ile zależy nam, żeby dobrze wypaść.

Skoro już jesteśmy przy kwestiach finansowych, nasze pokolenie nie przynosi na wesela kopert. Tę kwestię załatwia się jeszcze przed ślubem. Młodzi zakładają stronę na której informują gości na co zbierają (na mieszkanie, na podróż poślubną, na samochód), a ci za pośrednictwem strony przekazują kwotę na konto państwa młodych. Czasami młodzi udostępniają więcej niż jedną kategorię, wtedy goście indywidualnie wybierają na który cel przekazują pieniądze. Oczywiście goście sami decydują o kwocie.

Niemniej jednak niektórzy jeszcze praktykują koperty. Nie wręcza się ich jak u nas po ślubie, a gdzieś w trakcie wesela. Zwykle kiedy państwo młodzi podejdą do waszego stołu albo to wy musicie znaleźć odpowiedni moment na podejście do młodych.

Jeżeli na weselu mało jest młodych, a więcej osób ze starszych pokoleń, rządzą koperty. Możecie być pewni, że po zakończeniu takiego wesela młodzi wraz z rodzicami usiądą, żeby podliczyć zawartość kopert. Centrum zarządzania zostanie zeszyt, a kwoty wraz z nazwiskami zostaną do niego skrupulatnie wpisane. Na podstawie tego, co włożono do koperty rodzina będzie od tej pory decydowała o jakiej wartości prezenty dostawać będą goście, kiedy przyjdzie kolei na nich, ich dzieci, wnuczęta, itp..

A co z niezaproszonymi? Oni zwykle nie dają pieniędzy, lecz upominki. Dlatego od młodych można oczekiwać przygotowania listy prezentów, które takie osoby mogłyby im wręczyć. Jeżeli listy nie ma, niezaproszeni wpadają z życzeniami i prezentami z założenia na nowe mieszkanie, są więc kwiaty doniczkowe, dekoracje domowe, wyposażenie kuchenne i dużo srebra... Srebrne ramki zdjęciowe, srebrne słonie, elementy srebrnej zastawy.

Życzenia.

Życzenia z kolei składają wszyscy - obecni, nieobecni i niezaproszeni. Telefon Vittorio urywał się w dniu ślubu i przed nim, a teściowa podejmowała gości na kilka tygodni przed i po naszym ślubie, aż w końcu zorganizowała aperitivo, na które zaprosiła tych, którzy byli nieobecni na ślubie, ale zrobili nam prezenty. Było około 50 osób, z nami oczywiście.

O ślubie opowiada się wszystkim. Nawet tym niezaproszonym. I dlatego wchodząc do sklepu po raz pierwszy po dniu ślubu musicie spodziewać się życzeń. Ulubiona restauracja? Mięsny? Sklep z serami? Fryzjer? Wszyscy złożą wam życzenia z wielkim uśmiechem na twarzy, a do nich przyłączą się jeszcze przypadkowi goście. Viva gli sposi! Niech żyje para młoda!

Zaproś mnie bez dziewczyny.

No to jeszcze jeden wątek okołofinansowy. Ponieważ minimum kosztów, które zmuszeni są ponieść zaproszeni to prezent, czasami mamy do czynienia z próbą wyeliminowania wszystkich pozostałych... Zdarza się, że kolega pana młodego prosi wprost "zaproś mnie bez dziewczyny/narzeczonej"...

W przeciwieństwie do Polski, gdzie normą jest zapraszanie z osobą towarzyszącą, nawet kiedy ktoś oficjalnie jej nie ma, we Włoszech zaprasza się pojedynczo osobę samotną, a w parze osoby w stałch oficjalnych związkach... No chyba, że główny zainteresowany życzy sobie inaczej.

Niech się błyszczę.

Pisałam już, że szyk i elegancja? Tego się będę trzymać. Kobiety zakładają długie suknie, raczej stonowane, w jakieś wzory albo kwiaty, często też błyszczące. Na włoskim weselu częściej spotkacie kobietę ubraną w elegancką garsonkę ze spodniami niż w krótkiej sukience. Do tego bardzo wysokie obcasy (głównie się siedzi, więc czemu nie), mocny makijaż i najlepiej fryzura prosto od fryzjera. Trochę się tam czuję jak na czerwonym dywanie. A na wesele szwagra kupiłam specjalnie nową sukienkę, którą nazywam "jedyną sukienką na wesele neapolitańskie, jaką mam". Jest długa, z rozpierdakiem na udzie, ma kolorowe kwiaty, tylko jedno ramiączko, wbudowany stanik (push up, a jakże) i błyszczący pół pasek w talii. Jest piękna, droga i pewnie nie założę jej na żadną inną okazję łącznie z innymi weselami, bo kreacji się nie powtarza... (Będą gadać!!!) Założę do niej tak wysokie obcasy, że się na nich zabiję i uczeszę koka, a potem będę sztywno trzymać głowę, żeby się nie rozpierniczył... Ale to nic - w końcu przestanę wyróżniać się z tłumu.

Teraz będzie opowieść. Pewnego razu teściowa wybrała się na wesele w pięknej długiej sukni. Dotarła pod kościół z dużym wyprzedzeniem i ufff, co za szczęście, że było jeszcze tyle czasu! Na miejscu okazało się, że świadkowa założyła dokładnie taką samą suknię. Cóż zrobić? Rozwiązanie było jedno - panie porozmawiały, ustaliły która ma bliżej do domu i w związku z tym pojedzie się przebrać. W tej sytuacji akurat przebrała się świadkowa i dramatu udało się uniknąć.

Co do panów to noszą oni standardowe garniaki. Ale czy wiedzieliście, że marynarki nie należy ściągać tak długo jak nie zrobi tego pan młody? I ci biedni panowie siedzą w tych 40 stopniach i pocą się, zerkając nerwowo na młodego i śląc mu sygnały... Może byś już ściągnął?

Confettata

Confetti to tradycyjne słodycze włoskie, migdały oblane czekoladą i warstwą białego cukru. W rzeczywistości smaków jest ponad 150 i nie wszystkie zawierają w środku migdały. Do wyboru są m.in.: ricotta z gruszką, wszystkie tradycyjne słodycze z Neapolu (wśród nich na przykłada baba rumowa czy sfogliatella), panna cotta, tiramisu', nutella i owoce.

Wystawia się je pod koniec wesela w szklanych misach - jedno naczynie na jeden smak. Goście podchodzą do confettaty, nakładają słodycze do przygotowanych obok papierowych rożków i zabierają je ze sobą do domów. Drobiazg, który mnie rozbawił - confetti nakłada się do rożków łyżką. Przywożąc na polskie wesele tę włoską tradycję, zapomniałam powiedzieć obsłudze o łyżkach i mieliśmy miski ze słodyczami bez nich. Jakież było moje zdziwienie, gdy oglądając materiały z wesela, zobaczyłam Włochów kombinujących z nakładaniem confetti jednym rożkiem do drugiego rożka, gimnastykujących się przy tym, żeby tylko nie dotykać słodyczy rękoma!

Bomboniera

Bomboniera to upominek od państwa młodych dla gości. Panna młoda wręcza go osobiście przy pożegnaniu każdej wychodzącej rodzinie. Rodzinie, bo bomboniery nie dostaje każdy indywidualnie, ale właśnie przypada jedna na rodzinę (lub parę, lub samotną osobę oczywiście). To najczęściej element dekoracyjny dla domu - ozdoba, wazonik albo kadzidełko. Zazwyczaj przyłączone są do niej confetti w tiulowym woreczku, pięć symbolizujących: zdrowie, bogactwo, szczęście, długie życie i płodność.

Zanim przyjdzie noc...

Wszyscy są w domach. Przejedzeni, zmęczeni... Głównie jedzeniem, hałasem, duchotą. Bo przecież również Włosi preferują wesela w ciepłych miesiącach... Innych niż my, bo najbardziej chodliwe są maj i październik, a najmniej pożądany pozostaje sierpień. W sierpniu jest zbyt gorąco, pot się leje, ale też jest to miesiąc wakacji i goście nie chcą brać udziału w sierpniowych ślubach (been there) właśnie ze względu na to, że wolą sobie gdzieś wyjechać.

Biorąc pod uwagę to, że śluby zaczynają się najczęściej w godzinach między 10 a 14, trudno się dziwić, że na długo przed północą wszystko się kończy. Włosi jadają obiad o 13 i chyba z tego powodu... Im później, tym gorzej. Powiedzmy, że mamy ślub o 15 - godzina w kościele, dwie godziny zdjęć (czyli bufetu dla gości), a następnie 8 posiłków co 40 minut, tort, likiery i kawa... To daje północ. Po kawie goście tłumnie kierują się do młodych, żeby się pożegnać i odebrać bombonierę, zahaczają o confettatę i wychodzą. Nie ma tańców, nie ma zabawy, czas iść do domu.

Zmiany.

Oczywiście wszystko się zmienia. Do młodych też dotarły amerykańskie filmy i niektórzy odchodzą od tradycyjnego obiadu. Nie, żartuję... Po prostu dokładają do niego dodatkowe elementy. Tak więc niektórzy zatrudniają wodzireja prowadzącego zabawę i tańce (muzyka generalnie jest zawsze - DJ lub zespół, tańce jednak nie są standardowym elementem włoskiego wesela; również pierwszy taniec nim nie jest), inni tylko animatorów dla dzieci. Niektórzy organizują kącik cygar albo barmana. Niektórzy decydują się na rzucanie welonem i muchą, a inni na pierwszy taniec. Są i tacy, którzy organizują ślub o późniejszej godzinie, do północy bawią się w tradycyjnej formie, a później zabierają młodą część gości na imprezę na mieście. Zmiany docierają również na południe.

***

I na tym kończę moje prywatne kompendium wiedzy o ślubie w wydaniu południowym. Może gdzieniegdzie wyłapiecie, że niektóre aspekty podobają mi się bardziej, a inne mniej. Tu chciałabym powiedzieć, że wszystko to, co spotyka się z moim (i może waszym) niezrozumieniem, jest często nie do końca zrozumiałe również dla Włochów, ale królują konwencje, na które godzą się wszyscy.

Dużo rzeczy robi się, bo się robi. Wszyscy przywiązują wagę do kwestii finansowych, wszyscy też wiedzą, że to nie powinno mieć aż tak dużego znaczenia, ale nikt nie chce się wyłamać. Wszystkim ciąży bycie porównywanym do innych, ocenianym, pod stałą obserwacją, ale znowuż - przecież wszyscy są, nie ma się co mazać. Wszyscy goście denerwują się też trwającymi godzinami zdjęciami młodych, młodzi też się denerwują, bo przecież w restauracji czeka na nich tłum głodnych spoconych ludzi, a tutaj jeszcze zdjęcie z babcią, a potem z dziadkiem i jeszcze z babcią i dziadkiem... Ale przecież wszyscy tak robią.


* Ta część tekstu dotyczy Neapolu i nie wiem, czy sprawdza się w takim samym stopniu w innych częściach kraju.

Komentarze