Piątek siedemnastego i inne przesądy z południa

Wypadki chodzą po ludziach. Paradoksalnie chodzą po nas jeszcze bardziej, im my mniej chodzimy. Mam oczywiście na myśli przymusowy areszt domowy za niewinność. Tak więc maleńka kronika wypadków domowych ma się na ten moment całkiem nieźle.

Przedstawiam w kolejności chronologicznej: jedna mama niemalże złamała sobie rękę, balansując na krawędzi sterty ubrań porzuconych na łóżku, druga nie na długo pozostała w tyle, bo dokładnie tego samego dnia podjęła próbę pozbawienia się palców w liczbie: dwa, testując nową technikę mycia blendera, bez odłączania od kontaktu i w trakcie użytkowania (wynik negatywny, nie próbujcie tego w domach). Na dowód tego, że wszystko zostaje w rodzinie nie dalej niż dwa dni później i synek mamusi, a mój mąż podjął podobną próbę... Skończyło się na złamanym nożu.
Osobiście wyłamałam się z tłumu niedoszłych łamaczy górnych części ciała i zadziałałam od razu na większą skalę, zaliczając zderzenie z drzwiami... Otwartymi, co wywarło niemałe wrażenie na świadkach wypadku. Nic mi się nie stało, komputerowi (o dziwo) też nie i tylko osoba po drugiej stronie ekranu po ponownym połączeniu (a to zajęło chwilę, bo w ramach otrząsania się z szoku komputer wypluł kilkanaście aktualizacji i jedną instalację), podsumowała zdarzenie słowami: "to wyglądało bardzo bardzo niepokojąco".
Na koniec babcia prawie udusiła się jabłkiem. Przytomnie zasugerowałam jej wzmożoną ostrożność, a ona uspokoiła mnie, zapewniając, że już nigdy nie weźmie do ust jabłka. Wszyscy śpimy spokojnie.

Kto wie... Gdybyśmy częściej pukali w żelazo, może te wszystkie zdarzenia nie miałyby miejsca? Albo chociaż drapali się po genitaliach - to panowie, a panie pocierały po piersiach? Nie mówiąc już o tym, że ostatni piątek przypadł na siedemnasty dzień miesiąca! Zgroza!

Pewnie się już domyślacie... Przed wami przesądy w wydaniu włoskim.


#1 Piątek, siedemnastego
To nic innego jak odpowiednik naszego piątku, trzynastego.
Biedny piątek dyskryminuje się ze względów religijnych - Jezus umarł na krzyżu właśnie w piątek, koniec historii. Jeśli chodzi o siedemnastkę, przypisywanie jej pechowości prawdopodobnie bierze się z zapisu "XVII". Wystarczy wprowadzić niewielkie zamieszanie i otrzymujemy anagram: "VIXI", które Rzymianie wypisywali na nagrobkach. Było ono odpowiednikiem włoskiego słowa "vissi", czyli "żyłem", co dosyć jednoznacznie wskazuje na śmierć. Rzeczywiście niefortunnie.
Ciekawostka: eptacaidecafobia - tak nazywa się lęk przed numerem siedemnaście.

#2 Zakaz podróżowania
Zwyczajny niewinny piątek wcale nie ma się lepiej od pechowego siedemnastego. W piątek oraz we wtorek nie należy się pobierać się ani podróżować. Włoski wtorek przypomina brzmieniem imię boga wojny, Marsa, a piątek... Pozostaje piątkiem.

#3 Odpukaj w żelazo
Właściwie nie tyle odpukaj, co dotknij, ale że we Włoszech w drewno się nie odpukuje, spodobała mi się taka adaptacja do polskich warunków. Jeżeli wątpicie w to, że żelazo przynosi szczęście, przypominam, że podkowę końską robi się właśnie z żelaza. Lepiej?

#4 Pocieranie, gdzie nie wypada
Nie przekonuje Was żelazo? W porządku! Zastąpcie je własnymi genitaliami lub piersiami! Nie wiem, czy przyjemniej, ale w czasach epidemii na pewno bardziej higienicznie... Skuteczność (podobno) ta sama. A tutaj trochę już o tym pisałam.

#5 Pokaż rogi
Zwiń rękę w pięść, następnie wyprostuj palce: mały i wskazujący. Oto gest rogów, który odczynia złe uroki. I wcale nie trzeba pocierać!

#6 Dotykanie garbatego
Kolejnym sposobem na zapewnienie sobie szczęścia lub przynajmniej spokoju od nieszczęścia jest dotykanie garba garbatego. W ten sposób mielibyśmy przerzucić na plecy garbatego ciężar własnych problemów. Umówmy się - on już i tak nie ma w życiu lekko i podrzuconych kilogramów zmartwień pewnie nawet nie zauważy. Stąd, w Neapolu natknąć się można na małe garbate rzeźby i głaszczących je ludzi.

#7 Czerwona papryczka
Najbardziej popularnym symbolem przynoszącym w życiu farta jest czerwona papryczka i ma ona wyjątkowe miejsce w kulturze południa zwłaszcza. To miejsce to dosłownie wszędzie. Neapolitańczycy z zamiłowaniem wręczają papryczki znajomym - i nieznajomym też - bo żeby papryczka spełniła swoje zadanie powinna zostać podarowana. Ja swoją pierwszą papryczkę dostałam w Neapolu od przypadkowego sklepikarza.

#8 Patrz w oczy...
Kiedy wznosisz toast! Tak, tak, zawsze należy patrzeć w oczy osoby, z którą akurat stukamy się kieliszkiem. Pochodzenie tego przesądu jest jednak bardzo przyziemne - kiedyś należało obserwować wroga, żeby ukradkiem nie wlał trucizny do naszego napoju. Bo wiecie... Wtedy zostaje już tylko "VIXI".

#9 Nie otwieraj parasola
W pomieszczeniach zamkniętych pod żadnym pozorem nie należy otwierać parasola. Przynosi to pecha, szczególnie w kwestiach finansowych.

#10 Soczewica w Sylwestra
Tradycją sylwestrową jest talerz pełen soczewicy krótko po północy i wzniesieniu noworocznego toastu (koniecznie patrząc w oczy innym!). Soczewica przynosi bogactwo na Nowy Rok, więc nie ma się co obijać, trzeba jeść.

#11 Powodzenia z wilkiem
Aby życzyć komuś powodzenia po włosku, często używa się sformułowania "in bocca al lupo", oznaczającego dosłownie: "w paszczę wilka". Poprawna odpowiedź na takie życzenie, brzmi: "crepi il lupo" (lub po prostu "crepi"), czyli "śmierć wilkowi". Jedna z interpretacji jest taka, że kiedy myśliwi wybierali się na polowanie życzyli sobie stanąć oko w oko z wilkiem i, logicznie, jego śmierci w wyniku takowego spotkania.
Innym równie ciekawym, rzadziej spotykanym i dużo bardziej kolokwialnym sposobem życzenia komuś powodzenia jest powiedzenie: "in culo alla balena", dosłownie "w tyłek wieloryba". Tyłek wieloryba symbolizuje trudne i (niewątpliwie) wielkie wyzwanie. Podziękowanie jest równie poetyckie: "speriamo che non caghi", czyli "miejmy nadzieję, że się nie ze**a".

Oczywiście Włosi też wierzą (albo nie) w pecha przynoszonego przez czarnego kota, przechodzenie pod drabiną, rozsypaną sól (lub rozlaną oliwę) czy rozbite lusterko. Nie rozwodzę się nad tym, bo to żadne nowości i wolałam napisać Wam o przesądach, które różnią się od naszych.

#Bonus
W bonusie mam dla was pupę kury. Pupa kury idzie niejako w parze z wilkiem i wielorybem, ale to moje prywatne skojarzenie ze względu na pochodzenie z jednego królestwa, mianowicie królestwa zwierząt. Ilekroć słyszę tę słynną "pupę kury" upewniam się we wszystkich możliwych źródłach i słownikach, czy culo (pupa) może zostać przetłumaczone na nasz język ojczysty w inny sposób... Źródła i mój osobisty mąż zaprzeczają. No więc "pupę kury" robi się do zdjęcia. Logiczne, nie? Dzióbek nie jest tak oczywistym skojarzeniem jak pupa... A może to zależy, z której strony się patrzy?

Komentarze

Prześlij komentarz