Jak się miewa dziadek?



Wczoraj, ok. 16
Oglądam skoki narciarskie, docierają do mnie urywki rozmowy Vi z jego mammą. Z jej strony pada takie oto pytanie:
- Come sta la nonna? (Jak się miewa babcia?)
- La nonna sta bene. (Babcia ma się dobrze.) – to Vi.
Nawet pomimo słuchania jedynie jednym uchem dotarł do mnie bezsens sytuacji. Dzwoni mamma Vi z Neapolu, obie babcie znajdują się w odległości maksymalnie jednego kilometra od niej, a pięciuset kilometrów od nas. Ona pyta Vi o babcię… 
Vabbè (ok)
Przez chwilę mnie to nurtowało, szybko jednak skupiłam się z powrotem na skokach i zapomniałam o całej historii.

Dwie godziny później
Czytam książkę, dzwoni tata Vi. Prawie powtarza się dialog z rozmowy z mammą. Prawie, bo tym razem pada pytanie o samopoczucie dziadka.
- Come sta il nonno? (Jak się miewa dziadek?)
Wstrzymuję oddech i czekam na odpowiedź…
- Il nonno sta bene. (Dziadek ma się dobrze.)
Konsternacja.
Raczej nie ma się dobrze żaden z dziadków Vi, zważywszy na to, że obaj nie żyją.
Może jednak chodziło o nonnę…? Ale znów nasunęła mi się uwaga ta sama, co w przypadku mammy Vi: obie babcie są w Neapolu, oni mają bliżej…
Coś tu śmierdzi, nabieram podejrzeń i postanawiam przeprowadzić śledztwo. Zaczynam od otwartego podsłuchiwania toczącej się rozmowy, ta jednak przebiega zupełnie zwyczajnie i... Nudnawo. Żadnych więcej babć, dziadków ani innych bezsensownie brzmiących pytań.  

Mimo to, nie poddaję się. Czekam aż Vi odłoży telefon i przystępuję do przesłuchania.
- Kochanie, mamma pytała cię o babcię?
- O babcię? Nie.
- A tata?
- Nie…
- Ale słyszałam: „come sta nonna?”.
 Zaskoczyło!

W rzeczywistości w obu przypadkach padło pytanie „come sta il nonno?”. Rzeczywiście padła też odpowiedź, że „il nonno sta bene” – dziadek ma się dobrze. Nonnę dopowiedziałam sobie sama i bardzo możliwe, że naśladując styl smartfonowej autokorekty przechytrzył mnie mój własny mózg. Nonno nie miał sensu, więc zostałam z nonną. Nawet jestem w stanie zrozumieć jego [mojego mózgu] motywację. Zawsze byliśmy nieźli w logicznym myśleniu i wyciąganiu wniosków. 


***

Diabeł tkwi w szczegółach.
Szczegół nr 1: Włosi z południa są bardzo przesądni.
Szczegół nr 2: Drużyna Napoli (mówimy oczywiście o piłce nożnej) radzi sobie świetnie i ma realne szansę, żeby coś tam wygrać.

***

Kwestia gufare.
Il Gufo oznacza sowę, która według Włochów przynosi szczęście.
Jest sobie też takie słówko jak gufare, które na pierwszy rzut oka pochodzi od sowy, ale znaczenie… Ma jakby odwrotne.
Jeżeli zostałabym postawiona pod ścianą i zmuszona do znalezienia odpowiednika polskiego, to niechętnie… Baaardzo niechętnie… W końcu powiedziałabym: zapeszać.
To jednak nie do końca prawda, bo gufare ma wydźwięk nieco bardziej negatywny.

Przykład:
Odwieczny konflikt kibiców Napoli reprezentowanych w domu Vi przez niego i jego rodziców oraz Juve, któremu kibicuje Duży (i tylko on w całej rodzinie, hue hue). Pamiętacie jak pisałam (w "Komedii w stylu Napoli"), że Duży nie odzywał się do swojego taty, bo ten cieszył się z przegranej Juve, chociaż mecz wcale nie był przeciw Napoli? Idziemy o krok dalej. Generalnie Duży nie pozwala swojemu tacie oglądać ze sobą meczy Juve, ponieważ wie, że ten [tata] niezależnie od przeciwnika jest zawsze przeciw Juve. Zatem nawet jeżeli powie: „teraz na pewno wygracie”, to przecież nadal jest przeciw Juve (może nawet bardziej niż za Napoli) i na pewno ma na myśli: „już po was” <złowieszczy śmiech, gest Kozakiewicza i w ogóle wszystko, co najgorsze>.

Takie zachowanie kryje się właśnie w czasowniku gufare. Trochę zapeszania, a trochę złorzeczenia.
Strasznie dużo w tym wszystkim dramatyzmu, prawda…? Czas na szczyptę komizmu!

Powiedzmy, że już – stało się. Za późno… Ktoś życzył naszemu zespołowi przegranej! (Albo zobaczyliśmy czarnego kota… Albo jeszcze gorzej… Oba naraz.) Co należy zrobić? Jak odwrócić złe uroki? (Dla przypomnienia: my Polacy plujemy przez ramię albo odpukujemy w niemalowane drewno.)

Odpowiedź brzmi: podrapać się po jajach.
Mhm, tak. Też nie wierzyłam. Ba, byłam przekonana, że Vi mnie wkręca. W efekcie przeprowadziłam śledztwo. Vi honorowo znalazł artykuły dowodzące, że mówi prawdę. Drapanie po jajach jako odpowiednik pukania w niemalowane potwierdzili też jego przyjaciel i… Mamma we własnej osobie.
Aha, kobiety oczywiście niezależnie od narodowości jaj nie posiadają. Mają one wybór pomiędzy: podrapaniem się po piersi lub skorzystaniem z jajek pierwszego napotkanego mężczyzny. Szał ciał!

***

Ale zaraz… Miało być o dziadku! Co to wszystko ma wspólnego z dziadkiem?
A no dużo! Żeby uniknąć problemów ze zjawiskiem gufiare i konieczności drapania się po jajach w miejscach publicznych, pewien popularny neapolitański komik wymyślił dziadka. Opublikował video w którym mówi, że kibice Napoli powinni rozmawiać o poczynaniach własnego zespołu nie wprost, przesyłając sobie tajemne wiadomości za pomocą kodu z porozumiewawczym mrugnięciem oka.
I tak oto Harry Potter miał sami-wiecie-kogo, a Neapolitańczycy mają nonno, dziadka. Wyżej wspomniany komik stworzył nawet wzorcową rozmowę, którą wiernie odtworzył mój fidanzato najpierw ze swoją mamą, a potem z tatą. I tak samo wiernie odtwarzają ją tysiące innych kibiców Napoli.

- Come sta il nonno? (Jak się miewa dziadek?)
Tu następuje mrugnięcie okiem ze strony pytającego.
- Il nonno sta bene. (Dziadek ma się dobrze.)
Mrugnięcie ze strony odpowiadającego.

A z mojej strony tylko tyle: forza Napoli!

Komentarze