Człowiek zarządzający kolejką


Za czym kolejka ta stoi?
Za stolikiem.
W przenośni oczywiście, bo dosłownie – zazwyczaj za drzwiami… Restauracji.



Włosi, choć uchodzą za naród roztargniony i mało zorganizowany, potrafią doskonale zarządzać tłumem. Zaznaczmy, że wyjątkiem jest tłum na autostradzie, z którym nie radzą sobie kompletnie (o tym już pisałam).

Weźmy najprostszy możliwy przykład – restaurację.
Kluczowym posiłkiem dnia jest kolacja, którą jada się zazwyczaj około 21, co stanowi niepodważalny dowód na to, że kuchnia włoska propaguje zdrowy styl życia i jeszcze zdrowsze nawyki żywieniowe! No bo wiecie: antipasto, primo piatto, secondo piatto, dolce… A w praktyce wygląda to na przykład tak: zaczynamy od mozzarelli, następnie palce lizać spaghetti carbonara, dalej rybka z warzywami, a na koniec panna cotta. To wszystko zapijamy winem - w trakcie kolacji, i popijamy (często darmowymi) likierami - na koniec. W ten oto sposób zaczynamy jeść o 21, kończymy – w najlepszym wypadku – o 23. Samo zdrowie!

Dobrą restaurację poznamy zatem po tym, że na chwilę przed 21 stają przed nią ludzie. Żadna nowość, bo przecież i w Polsce kierujemy się często zasadą: gdzie są ludzie, jest i dobre jedzenie. Czyż nie?
No więc i my grzecznie ustawiamy się w kolejce za – jak nam się wydaje – ostatnią osobą i czekamy… Aż wychodzi Człowiek-Zarządzający-Kolejką (CZK), krzyczy: „Davide!” (lub jakiekolwiek inne imię), Davide (lub inny człowiek przyznający się do wykrzyczanego imienia) podbiega, żeby kolejka mu nie uciekła i wraz z bliskimi wbiega do restauracji. A my przecieramy oczy ze zdumienia, ale już pomału pomalutku zaczyna do nas docierać, że choć uczciwie czekamy w kolejce, to prawdopodobnie niczego się nie doczekamy.  
Ot, kolejka w wydaniu włoskim.

Działa to tak, że po wejściu do restauracji podchodzimy do CZK i:
1)    Opcja dla nowych: odpowiadamy na pytania o imię i liczbę osób, a potem grzecznie czekamy aż CZK wywoła nas z tłumu, kiedy zwolni się dla nas stolik.
2)    Opcja dla stałych bywalców: wymieniamy uściski rąk z CZK, kelnerem 1, kelnerem 2, kelnerem 3, potwierdzamy nasze wykrzyknięte przez CZK imię, potwierdzamy zaobserwowaną przez CZK liczbę gości, potwierdzamy też, że chcemy wylądować w strefie naszego kelnera. Czekamy aż CZK wywoła nas z tłumu.

Dlaczego tak? 
Możliwe, że jest to efekt najzwyczajniejszego wstrętu do tworzenia regularnych kolejek. Byłoby to całkowicie zrozumiałe. Ale powód może leżeć też głębiej, znacznie głębiej. Może Włosi ze swoim temperamentem dawaliby sobie po ryju zamiast kulturalnie dojść do tego kto za kim powinien stanąć?
Na co dzień temperament ujawnia się raczej rzadko. Miewam nawet momenty, w których zasugerowałabym, że stereotypy są krzywdzące. Potem jednak wraca Vi z pracy i opowiada jak to koledzy z biurka obok nawrzeszczeli na siebie po raz czwarty w miesiącu, kończąc kłótnię – również po raz czwarty w miesiącu słowami: „zamknij się”, „nie, to ty się zamknij”. Sugestia pryska niczym bańka mydlana. 
Ciekawe jest to, że oni (zapominamy o rozwrzeszczanych kolegach z pracy Vi, wracamy do restauracji) bardzo szybko zapamiętują. Wystarczyły dwa razy, żeby CZK na nasz widok zaczął wykrzykiwać: „Vi, dla dwojga, u Gino?” (odpowiadamy: tak, tak, tak.), a kelnerzy [zaczęli] przybiegać podać rękę „inżynierowi” i jego dziewczynie.

Natomiast samo zjawisko występowania tłumów oczekujących przed restauracją na stolik w jej wnętrzu potrafi być dla restauracji równym zaskoczeniem jak dla polskich kierowców zima w grudniu. Chodzi mi o to słynne zjawisko pt. „zima znów zaskoczyła kierowców”. 
Jeżeli w każdy piątek i w każdą sobotę do restauracji zjeżdżają się ludzie, którzy chcą zjeść kolację, to można by wysnuć wniosek, że: „w każdy piątek i w każdą sobotę pod restaurację zjeżdżają się ludzie, żeby zjeść w niej kolację”. Sprawa jest jednak bardziej złożona i pod żadnym pozorem nie należy wysnuwać pochopnych wniosków. Tak więc, jeżeli o 20:20 zdecydujecie się na telefon w celu zarezerwowania stolika na 21:00, z dużym prawdopodobieństwem usłyszycie w odpowiedzi: „nie ma ludzi, przyjeżdżajcie”. I tak robicie - wsiadacie w samochód, dojeżdżacie o 20:50, a tam… Tadam! Niespodziewany tłum szturmujący restaurację! 

I kolejka. Ale taka wiecie, włoska... Z imionami!  

Bo nikomu na wejściu nie przyjdzie do głowy podanie nazwiska zamiast imienia, co ja zrobiłabym z automatu… Na stolik czekają zatem: Fabio, Ciro, Alfonso, a CZK wywoła ich, zwracając się do nich po imieniu. „Ania, Asia, Tomek, chodźcie, mam dla was stoliki!”. Cool, to prawie jak być V.I.P.!

Doprecyzowując, to nie jest metoda zarezerwowana dla dużych restauracji. To samo dzieje się w lokalnej pizzerii w porze lunchu. Tak po prostu funkcjonują Włosi. Mam teorię, że to metoda na wprowadzenie w konsternację turystów zagranicznych i zwiększenie szans na pierwszeństwo otrzymania stolików dla rodaków. No bo kto sam z siebie wpadłby na to, że aby dostać stolik w restauracji należy najpierw przedstawić się przy kontuarze... Człowiekowi zatrudnionemu po to, żeby zarządzał kolejką? 

Komentarze

  1. 21 yr old Data Coordiator Florence Hucks, hailing from Baie-Comeau enjoys watching movies like "Awakening, The" and Rowing. Took a trip to Archaeological Site of Atapuerca and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spider. wyjasnienie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz